Archiwum październik 2004, strona 1


wrocil! wrocil! WROCIL!!!!!!!! (iza, wrocil,...
Autor: malenstvou
12 października 2004, 21:08

current mood:

uaaaaaaaaaaaa!! no normalnie nie wiem co mam wam rzec! po prostu:

WOJDYL WROCIL!! WROCIL NA DOBRE!!!

uff.. no dobra. juz. spogojnie. wrocil i przyszedl akurat kiedy o nim myslalam (amaizing) to nic ze mialam oczy czerwone od placzu. to nic, ze zmoczylam mu plaszcz. to nic, ze doznalam szoku kiedy otworzylam drzwi. on mnie po prostu przytulil i pocalowal i o nic nie pytal. i juz bylo dobrze.

hardcorowo.. wporzo...
Autor: malenstvou
09 października 2004, 17:32

current mood:

wienc... wstalam jakos.. nie mam pojecia jak mi sie to udalo o 6:25 ale jakos poszlo. przedstawienie wyszlo tez cudownie, wszyscy sie smiali, a ja sie nie wywalilam na schodach. a to naprawde bylo trudne, zwazywszy ze
a) bylo ciemno
b) mialam wlosy na oczach
c) musialam wejsc od razu na drugi schodek
potem ruszylismy na dworzec czyli ania+lukasz+mmery+ja i oni sobie kupili bilety na pociag i mnie zaprowadzili na pks, a tu sie okazalo, ze mam autobus dopiero o 13:55 (byla 11) ania i lukasz poszli na swoj pociag, a my z mmery w swiat. bo ona miala pociag o 14:01 wiec przeciez nie bedziemy siedziec 4 godziny na dworcu. wienc wpierw przeszlysmy sie po sex shopach w poszukiwaniu czegos ciekawego dla otveenka na urodziny. raczej nic ciekawego. potem poszlysmy na rynek cos zjesc. trzeba tu zaznaczyc ze z tego, co uzbieralysmy z naszych dwoch portfeli wyszlo 58 groszy. poszlysmy do fuck donalda na rynku, ale bylo zbyt duzo luda wiec poszlysmy do galerii. a mmery miala bon na 10 zloty i moglysmy sobie sprawic happi meal, czyz to nie pienke i jeszcze dostalysmy loda! wszystkim sie podzielilysmy oczywiscie sprawiedliwie po pol i sie najadlysmy ^___^ i znalazlysmy tam takze nestea prawie pelna wiec zgarnelysmy, ajko ze bylysmy biedne i spragnione. potem poszlysmy do alberta i wydalysmy nasza ostatnia kase na batonika pokrytego czesciowo czekolada. z tym udalysmy sie pod pregierz. i tam wypilysmy nestea, zjadlysmy batonik i podpisalysmy sie na plastrach ktore przykleilysmy potem do pregierza. jezeli nikt ich nie zedzre, to mozecie zobaczyc je tam ^_^ potem (teraz czesc dla taty) podeszly do nas dwa punki, nazywajac nas ksiezniczkami -_-" no i oczywiscie chcieli kase, a nam zostalo tylko 3 grosze! i im nie dalysmy. ani fajek, bo nie palimy przeciez. no i udalysmy sie spowrotem na dworzec. ale ta nestea chyba jednak czyms doprawiana byla, bo zaczely mi drzec kolana, a mmery bolec lep. a potem mnie tez, a potem jeszcze brzuchy. i swiat zwalnial jakos tak dziwnie, a my bieglysmy za takim fajnym panem co bardzo ladnie pachnial... i tak jak te pieski z nosami w gorze hehehe.. i tanczylysmy na przejsciu dla pieszych. chyba jednak bylo cos nie tak. ale potem juz wrocilysmy do domu i bylo wszystko ok. i pospalam sie w pksie strasznie, prawie katy przegapilam. i siedzial kolo mnie taki dread na maxa, chcialam sie go spytac gdzie zrobil i za ile, ale zasnelam. fajny to byl dzien ^_^

u try to take the best of me... czyli odwalcie...
Autor: malenstvou
07 października 2004, 21:31

current mood:

wiec to powyzej to jest pan witek co mnie goni ze swoimi teoriami a ja juz nie moge... w ogole przestancie sie mnie czepaic, co? znajdzicie sobie wszyscy lepsze zajecie niz ja, moj facet i w ogole moje zycie! zwlaszcza to do was, nauczyciele!! wy macie mnie uczyc ( czego zreszta nie robicie) a nie wyglaszac swoich teorii, co i jak powinnam robic w swoim zyciu i jaka jestem. wy nic do kurwy nedzy o mnie nie wiecie!!!

idem sobie i witek ma ochote na pogadanke (justyna nie czytaj tego...) i sie zaczyna...
witek: *zaczyna robic aluzje do heika*
ja: ale o co panu chodzi?
witek: pewnie za nim tesknisz, co?
ja: no jasne, ale co pan ma do tego?
witek: i co i kochacie sie? i moze jest ci wierny?
ja: tak, jesli mowi, ze jest mi wierny, to mu wierze.
witek: no, ja wiem jak to jest... tak mowi, a na boku ma jakies panienki.. ja tez kiedys bylem mlody.
ja: *zabija wzrokiem i gotuje sie w srodku* jak pan moze tak mowic? dlaczego pan mi to mowi?
witek: i mowisz, ze go kochasz. wiec pragniesz jego szczescia.
ja: no tak.
witek: wiec jak ci ktoregos dnia napisze, ze sie zeni, to tez sie bedziesz cieszyc, bo on bedzie szczesliwy.
ja: *mysli* LEAVE ME ALONE! SPADAJ FREDZLU! ODWAL SIE ODE MNIE I MOJEGO FACETA!

druga scena dzis na schodach. tuska mnie czesze i mowi, ze jestem ladna dziewczyna, ale nie umiem o siebie zadbac. dobra, tuska, to jej sie wybaczy, ona ma troche inne poglady na swiat i w ogole. ale oto nadchodzi klara.
ja: *z udawanym oburzeniem* siostro, tuska mowi, ze nie umiem o siebie zadbac! (dla mniej kumatych - robie sobie jaja, bo mnie nie rusza co mowi tusia)
klara: no i ma racje... ma racje.
ja: *oslupienie* slucham??? dlaczego siostra tak twierdzi?
klara: bo nie umiesz o siebie zadbac... zupelnie... i co myslisz, ze jak masz takie skarpetki to.... *zaczyna belkotac i nie rozumiem jaka to madrosc zyciowa chce mi przekazac*
dzieki za takie rady. tylko, widzisz, siostro, znowu sie czepiasz. przezylas miesiac nie czepiajac sie mnie i juz nie mozesz wytrzymac? otoz powiem ci, ze umiem o siebie zadbac, tyle ze nie mam czasu wymyslac sobie co rano nowej fryzury, dlatego zwiazuje zawsze wlosy w kucyk. a skarpetki mam biale, czyste i nie-smierdzace. wygladam jak kazda urszulanka. ale ty musisz sie czepiac. kiedy eksponuje swoja oryginalnosc, mieszasz mnie z blotem. kiedy jestem jak wszystkie te zastraszone przez system - zaniedbuje sie. wal sie.

i jeszcze na koniec *pac* dla pawla g. za to ze go nie bylo.

walcie sie. chyba ze umiecie mnie pocieszyc.