jak to zabrali mi piwo i psa z jeziora wyciagali.......
28 marca 2006, 15:21
to nic, ze znakomita wiekszosc bawiacych sie to drechy.
to nic, ze nie zalapalismy sie na krokiety.
to nic, ze prawie nie zagrali naszej muzyki.
ale byly kanapki i torcik :) i tance przy roznych cieeekaaawych rytmach haha. (bardzo lubie tanczyc z moim aniolkiem jednak na dluzsza mete zaczyna bolec kark).
"nie, nie jestem gotka, ja tylko tak wygladam" :)
pogo przy akuracie :) doszlam do wniosku, ze dluga spodnica nie nadaje sie do dzikich podrygow. patrzac na nieudolne proby rozowych panien, stwierdzilam, ze szpilki tym bardziej :) (kocham glany!)
aniolek tez sie zawiodl, bo niestety co drech to juz niestety nie profesjonalista. po paru sekundach mocnego pogo, mozna ich bylo zdrapywac ze scian.
poszlismy na dwor, a kiedy wrocilismy zastala nas "mila" niespodzianka. NIE MA PIWA! tylko dziwnym trafem "takie same" (czytaj nasze) znalazlo sie w lapkach drechow siedzacych nieopodal. ajjj... aniolek poszedl, grzecznie porozmawial, wzbudzil strach i oddali. moje. lepsze to niz nic. rano (gdy juz myslal trzezwo) doszedl do wniosku, ze jest kamikaze. w koncu tamci mieli sale pelna ziomkow -_-"
o 00:30 bylismy w tesco... nie ma to jak zakupy w srodku nocy (a i toaleta niczego sobie, nawet radio lecialo) dostalismy po bulce :)
spiulkac poszlismy troszke pozniej niz wrocilismy do domu... "nie bedziesz juz nigdy z nikim innym?" "nie bede." (kocham cie :*)
a rano... moze przemilczmy rano... tylko wciaz sie zastanawiam, czemu on mial takie oblocone glany, a ja pustynna burze, przeca po chodniku szlismy.
a dzis na porannym spacerku moj arcygenialny, bojacy sie wody pies, wskoczyl na lod na srodku stawu. lod sie zalamal i piesek zostal na samym srodku bajorka. oczywiscie tak spanikowany, ze ruszyc sie nie chcial. 1,5 godziny siedzial tam, az dziw ze mu tylek nie przymarzl, i zadne metody ratowania nie pomagaly (prosby, grozby, inne pieski, robienie mostu z desek z pobliskiej budowy, iscie do domu), az w koncu musieli strazacy przyjechac -_-" sami sie skapali, zanim mi psa wyciagneli, bo sie bal przeplynac pol metra... juz jestem ciekawa rachunku za brawurowa akcje ratunkowa... wiecej go na spacerze nie spuszczam, ni huhu.
podziwiam to :} (mam nadzieje, że tak jest u każdego na pierwszym roku studiów :D ) -a Twój piesek to sympatyczny jest... zobacz jakie Ci atrakcje wymyślił.. ehh zwierzątka.. ja tylko kota mam, a raczej miałam -obecnie studiuje z siostrą we Wrocławiu :} ;**
Dodaj komentarz