kiedy widzisz ze wszystko sie sypie i nic...
09 lipca 2005, 19:08
i nie tylko ja bede sama. oni tez beda w pewnym sensie sami.
mama bedzie sama w grupce.
tata nie bedzie mial komu zrobic dreadow.
a cala oaza zostanie pozbawiona psalmu na agape.
i kiedy sobie uswiadamiasz, ze obecnosc twojej malej osoby jest czescia ukladanki, ze tylko ty mozesz sprawic, ze wszystko ulozy sie w jedna calosc... wtedy masz juz dosc wszystkiego.
ja tez to sobie uswiadomilam i zamknelam sie w najciemniejszym kacie swego pokoju. tam gdzie mnie nikt nie widzi.
plakalam tak dlugo az oczy zaczely mnie niemilosiernie piec.
i postanowilam wyjsc z tej skorupki i poprawic sobie humor.
po zjedzeniu trzech lyzek masla orzechowego juz robi sie niedobrze.
ale po rozmowie z posiadaczem najslodszego glosu na ziemi robi sie dobrze.
i musi byc dobrze. niewazne, ze wszystko sie sypie. jak sie posypie to trzeba odbudowac w nowej, lepszej formie. a jak sie posypie jeszcze raz, to odbudowac jeszcze raz i jeszcze i jeszcze. najlepiej z pomoca kogos, kto cie kocha.
ale jak przeczytałam Twoją notkę to doszłam do wniosku, że chyba nie może być tak źle... że nadzieja nadal jest...mimo, że nie będzie Nas tam... to chyba jakiś znak... to chyba znaczy, że układankę trzeba układać tutaj... a nie tam z Nimi. Ale dlaczego? :(
zabierz sie z markie jak ona bedzie jecal to zrobie kilka dreadow i moze juz ci sie humorek poprawi.. kocham cie i 3maj sie mocno. tak mocno jak umiesz..
=*
Dodaj komentarz