29 grudnia 2004, 18:26
skonczyla sie atmosferka wraz z nadejsciem 27 grudnia. tego dnia wieczorem wydarla sie na mnie mama. ja zaraz nastepnego dnia o poranku wydarlam sie na nia. ja o wiele gorzej... wrzeszczalam na nia, mowilam rzeczy, ktorych wcale nie myslalam, obrazalam ja i zaprzeczalam temu, ze mnie kocha... a ona stala w drzwiach mojego pokoju i plakala.... potem bylo mi bardzo glupio i zle... pierwszy raz w zyciu nienawidzilam siebie, bo wiedzialam, ze powiedzialam jej to czego wcale nie chcialam powiedziec... gdybym miala przy sobie cos ostrego, pewnie bym sie pociela.
na szczescie jednak nie mialam nic, a z mama sie pogodzilam. przeprosilam i przytulilam i wyplakalam sie w jej ramie...
dostalam na swieta list od taty dlugiego no i przeczytalam przy stole wigilijnym... kocham cie tatusiu :* jestes moim najwiekszym przyjacielem... az sie poplakalam czytajac ten list.. dziekuje ci, ze jestes... glupi sa wszyscy ci, ktorzy mowia, ze przyjazn miedzy mezczyzna a kobieta nie istnieje - istnieje i jest cudowna!!!