Archiwum wrzesień 2004


kto zniszczyl muszelke, czyli osiemnastka...
Autor: malenstvou
28 września 2004, 19:13

od wczoraj maly jest pelnoletni *happi pogo dance* oczywiscie wszyscy sie cieszycie ze mna, jak to milo ^__^ a jutro juz ide zlozyc wniosek o dowod i bede go miala.. jejejejejeje.. normalnie i caly czas chodze taka podjarana, juz sie nie moge doczekac imprezy i teraz chce walnac mlotkiem wszystkich tych, ktorzy nie moga, nie chca, lub sie nie zglosili >_<
*bac* dla jedrzeja
*bac* dla pedraka
*bac* dla tuni
*bac* dla tomka od belixa
*prawie bac* dla pat

a w ogole to jest wielka akcja u nas na angielskim pod tytulem ''kto zniszczyl muszelke''. bo pani kwiatkowska (pozdrawiam serdecznie) miala taka sliczna fioletowa okragla muszelke na biurku i my przychodzimy w poniedzialek na piersza lekcje, a ona zniszczona! polamana! DESTROYEDDDDDDD!!! oczywiscie na nas padl blady strach i oburzenie... a po paru lekcjach.. tunia wie kto to zrobil!! ale nie chce nam powiedziec! uch V_V twierdzi, ze ta osoba sama sie przyzna. akurat. pffffff

imprezka byla na razie w domu i bylo spogo. byla pizza... mniami. a potem, jako ze juz jestem dorosla.. obejrzelismy epoke lodowcowa! rotfl. aha, zapomnialam jeszcze o szkole. mialam okazje pocalowac chrupka w trabe *yuck* tylko zebym brodawek nie dostala od tego... na szczescie potem byl WF no i na oslode zycia moglam sie pocalowac z panem H. hehehehehe... dobrze ze ''lepszej polowy'' nie bylo w poblizu, bo i my (tunia i ja) bysmy nie zyly i on. heh.

no i na razie tyle. kocham was i thx wszystkim za zyczenia ^_____________^

...........
Autor: malenstvou
16 września 2004, 21:40

no i skonczylo sie... nie pojdzie ze mna na stoodnioofke. wujku pogo, pomocy!

in loving memory of Mocarz I
Autor: malenstvou
15 września 2004, 19:19

po wielogodzinniej agonii opuscil mnie Mocarz I. zginal z powodu anemii i zkulkowania. przezyl 2 miesiace. pamiec o nim na zawsze pozostanie w moim sercu. wybacz, tato, ze nie umialam sie nim dobrze zaopiekowac. wybacz iza, ze twoje dokrecanie poszlo sie kochac


mam juz prezenty na urodziny dla izy i tuni. tuni kupilam ta wymarzona przez nia plyte briana adamsa (swoja droga, jak mozna go sluchac???), a izie kupilam ******ki z ********m oraz ***ke (hehehe... nigdy sie nie domyslisz, dopoki nie dostaniesz!!) a ania sie zastaniawia czy mi nie sprawic kamasutry ^^" tylko co ja powiem mamie?


moje oceny nie prezentuja sie zachwycajaco. pałer z laciny i 2 z angielskiego to moj dotychczasowy dorobek *zgon* musze sie wziac do pracy i to ostro, dlatego teraz wracam do biologii i bede poznawac wszelkie mozliwe otwory i wasiki lancetnika *belt* no i zeby ryb. i oto cytat ani na dzisiejszy dzien: ''te ryby maja takie rozne te zeby, zeby gryzace, szarpiace, pierdzace...''


aha i jeszcze chce powiedziec, ze ja nikogo nie zmuszam do czytania tego bloga ani do komentowania, wiec jak sie komus nie podoba to raus. i w ogole ostatnio faceci mnie wkurzaja, bo pewien pan zapomnial o tym co mu przypomnialam dwa dni wczesniej no i tlumaczy sie tym ze mu internet siadl. no ja tam nie wiem, ma w koncu komorke no i moglby napisac cos wiecej jak juz mu sie ten internet wlaczyl... uch. chyba pojade do niego i go kopne. ania twierdzi ze on wlasnie na to liczy. ^^
w podpunktach bo mnie nie stac na zdania...
Autor: malenstvou
08 września 2004, 15:35
uch.
zostalam dzis w domu, bo mam szita i nie moge sie ruszac.
zadnego kamila nie zapraszam na 18stke.
mam zawirusowanego kompa i znow trzeba bedzie formatowac, na szczescie tylko dysk systemowy.
tez tesknie za iza, ale w piontek sie pojawie w maurycu
nie mam pojecia jak pedrak ma na nazwisko. i jak ja mam go zaprosic???
powinnam sie pouczyc biologii...
ja nie wiem jak ja wytrzymam ten rok...
i wogle, ja chce do heikusia, juz nie moge... brakuje mi go jak cholera, a ja mam podwyzszony poziom hormonow w tym tygodniu i w zeszlym i potrzebuje mezczyzny. uch.
nawet mi sie udalo ulozyc zdanie zlozone. jestem z siebie dumna.
uch.
cale szczescie ze jest weekend
Autor: malenstvou
04 września 2004, 17:57

dzieki Ci Panie za łykendy... juz nie moglam w tej szkole... nie chodzi o nawal pracy, bo jeszcze nikt nas nie zarzucil robota (nawet baska) ale chodzi o ta mature.. ciagla nam mowia, ze jest malo czasu, ze polowe materialu musimy przerobic same... i jeszcze lacina w grupach *zgon* chrupek sie bedzie pastwil, a my musimy miec pelna mobilizacje, bo 10 osob to nie sztuka przepytac na jednej lekcji... help...

dobra, ale teraz jest weekend i pora na lepsze wiesci. otoz, mam juz zarezerwowana sale na moja impre urodzinowa i wychodzi na to, ze bedzie rowne 10 godzin na pogowanie i inne takie. a najpierw w ogole bedzie exodus przez las, na ktory najbardziej sie chyba cieszy tato dlugi.. hehe. szkoda tylko ze heikusia nie bedzie.. *chlip* ale moze uda sie go sciagnac na stoodnioofke.. prosze, prosze prosze!!

w ogole to sie czuje lepiej po wczorajszym wieczorze, kiedy to zlapalam taka fajna ksiazke o milosci. napisana przez jakiegos ksiedza. tytul brzmi ''zanim powiesz kocham'' i tam natrafilam na przypadek, kiedy para chciala slubu koscielnego, a panienka byla niewierzaca. i wiecie co? mozna wziac slub koscielny nawet jak tylko jedna strona jest wierzaca. dla tej wierzacej osoby jest to sakrament, dla tej drugiej - ceremonia. i ta druga tez sklada przyzeczenie, ale nie mowi ''tak mi dopomoz Bog w Trojcy jedyny itd..'' sklada przysiege przed wlasnym sumieniem i slub koscielny jest tak samo wazny. coraz mniej problemow sie jakby robi n naszej drodze. oczywiscie, ja pragne z calego serca zeby on uwierzyl... ale jesli bedzie ciezko, to jest i takie rozwiazanie... ale lepiej byloby z Bogiem.. uch...