Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22
|
23 |
24 |
25
|
26 |
27
|
28
|
29
|
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
Archiwum marzec 2005
jest dobrze. jest DOBRZE. :D
wybralam sie z pieskiem na wieczorny spacerek. a on uparl sie zeby zabrac ze soba moja ukochana skarpete. MOJA. UKOCHANA. SKARPETE. bo byla w niej dziura i mama dala ja pieskowi -_-" i on taki z niej szczesliwy (w koncu to byla piekna skarpeta) zabral ja na spacer i nie dal sobie jej wyjac z pyska. oczywiscie przy pierwszym drzewku zapomnial o niej i kto niosl skarpete? tak, maly :) bynajmniej nie w pysku ^^ piesek przypomnial sobie o niej juz na sciezce do naszego domu. pieknie.
ale wiecie jaka cudowna noc jest tutaj wlasnie? niebo czysciutkie, lekki wiaterek, miliony gwiadz i nikogo na ulicy... taka bloga cisza.. az musialam ja zniwelowac moim spiewem :) oczywiscie wszystko na czesc Pana. tak mi lekko, i tak cudownie... *wzdych* dziekuje Tatusiu, dziekuje Jezu... Ty juz wiesz za co...
jesli wszystko sie uda to w sobote przyjedzie tatus. zeby nie bylo niedomowien - dlugi tatus. moj najukochanszy przyjaciel z przyjaciol. oprocz dluuuuugiego gadania i przytulania mamy zamiar zrobic wszystkie te rzeczy, po ktorych dostaniemy od rodzicow: robimy iroka (tacie - sztuk jeden). robimy dreada (mi - sztuk jeden). przekluwamy sobie uszy (ja sztuk jeden, czwarty do kolekcji, tata jeszcze nie wie czy). szykujemy akcje wiadmosciowa na McSyf (sztuk tego jeszcze nie wiemy).
jest cudownie, wiecie? kocham wiosne.
"nuta o ptakach" - akurat
Powietrzem natchnione kości
Ruszają piórami w pogórzu
Jak lekko na wysokości
W niebieskim ślizgać się kurzu
Świrem jak igłą zakłutą
Wdziobać się w obłok puszyście
O cienka wysoka nuto
Chwiejąca się w ametyście
Kropeczko w niebie cieknąca
Śmigłym, powiewnym zygzakiem
Aż oczy bolą od słońca
Jakże to można być ptakiem
Jak żywić się, najeść w chmurach
I popić wiatru posoką
Jak można na małych piórach
Latać tak bardzo wysoko
kto slyszal to zrozumie... kto nie slyszal niech natychmiast poslucha!!!
nareszcie wiosna... swiezosc poranka, spiew ptakow, promienie slonca na mych policzkach i lekkie podmuchy wiatru we wlosach... pierwsze krokusy w ogrodku i zielen trawy...
a potem "nuta o ptakach"... i az sie chce otworzyc okno, wyskoczyc na dwor i leciec z ptakami... leciec, leciec az do slonca!!!
i wtedy nie bedzie juz zadnych problemow, nie bedzie smutku ani cierpienia... bede wolna jak ptak i szczesliwa... i zasne na chmurze, a Pan i Jego anioly bedzie mnie tulil do snu...
ach, niech ta wiosna trwa juz na zawsze!!!
Przyjacielu,
jak dobrze jest mi tu z Toba, przy Tobie
i nie musisz mowic nic wiecej
wystarczy, ze jestes...
bo nie ma wiekszej milosci niz ta,
gdy ktos zycie oddaje bym ja mogl zyc,
bo nie ma wiekszej milosci niz ta...
nasz Pan zmartwychwstal! prawdziwie zmartwychwstal! Alleluja!
nikt tak pieknie nie umie rozwalic wszystkiego jak maly...
ja zawsze najpierw oswajam... dlugo i mozolnie... a kiedy on juz sie oswoi i bedzie mnie potrzebowal i ja bede dla niego jedyna a on dla mnie jedynym na calym swiecie sposrod milionow innych wtedy... wtedy robie cos zeby to rozwalic. zawsze. a ich boli, czasem nawet zwijaja sie z bolu. a ja patrze na nich i mowie, ze mi przykro.
czasem zaluje, czasem nie. ich rany czasem sie goja, czasem nie.
a potem szukam nowego do oswajania...
jak przestac? jak oswoic go na dobre i nie podstawiac mu potem pulapek pod nogi? jak nie robic rzeczy, ktorych bede zalowac?
jak nie bac sie milosci?
mialo byc pozytywnie wiec i tak bedzie.. :D moze jestem monotematyczna, ale.... kocham cie tatusiu!!! :*
punky reggae live... jakby mnie kto spytal, jak bylo, uslyszalby taki zmasakrowany zachrypniety glos jak po kwiecie jabloni: "faaaaaaaaaajnieeeeee". postanowilam nie pisac typowej relacji od poczatku do konca, to bylo po dezerterze :]
poszlam sama do pogo :D no doobra, z gosiakiem, a gosiak jest mojego wzrostu hihi. zgubilam ja od razu po wpadnieciu do epicentrum, ale nic to. grunt, ze ja znalazlam spowrotem. i... juz sie nie boje pogo *happi dance* okazalo sie, ze kluczem do wszystkiego sa lokcie. no i troche kolan.
trzy razy dostalam w nos. no ale ja nie wiedzialam, ze ten koles akurat lecial noooo...
na prosbe taty odwazylam sie pojsc na pierwsze pietro. tak sie balam ale bylo superrrrrrr!! to uzaleznia hihihihi. a raz jak mnie czarny podawal na gore to zachaczylam glowa o jakiegos kolesia i teraz mam limo nad okiem... wygladam jak po bliskim spotkaniu z traktorem :)
przez caly koncert jakis koles sie do mnie podwalal. dżizas... zeby chociaz jakis fajny byl... jak wrocilam do mamy i taty (czyli troche na tyl) na akuracie to juz sie w ogole tak przypieprzyl, ze o zgrozo... ja tu sobie spiewam i tancze i pomarancze, a koles mnie zaczyna obejmowac! a slowa do mnie nie powiedzial! phy! to tato z wujkiem rzucili sie na niego z lokciami i glanami :D dzieki, jestescie kochanie (zwlaszcza, ze kolo myslal, ze jest w pogo)
czarny wzial mnie na barana i zaniosl prawie pod sama scene... i to na "do prostego..." *zgon* tak blisko tomka..... a on sie do mnie usmiechnal!! do MNIE!! *megazgon* dzieeeeeeeeeeekiiiiiii, czaaaaaaaaarnyyyyyyyy :))))
juz po koncercie siedzialam sobie na jakiejs lawce i wyciagnelam glany przed siebie... prawie sie o mnie wywalil wokalista happysad *znowu zgon* to ja go zaczelam przepraszac, a on sie usmiechnal i mnie przeprosil......
a juz w ogole na samym samym koncu, juz wychodzilismy... przechodzil wokalista farben... i poklepal mnie po glowie!!! (powinnam nie myc glowy, ale jednak pęd do higieny wygral)
bylo cudnie... gosiak jest jeszcze bardziej zmasakrowany niz ja :) a ja nie moge mowiiiiiiiiic chlip chlip... za duzo dymu + zimnych napojow + "ziooooolaaaaaaaaa" :]
szkoda, ze iza musiala sie uczyc... i ze ania byla chora...
kocham was wszystkich, moje kochane punki :))))) a mmery jest gupia mowiac, ze punki smierdza. sama smierdzi :P