29 marca 2005, 21:51
wybralam sie z pieskiem na wieczorny spacerek. a on uparl sie zeby zabrac ze soba moja ukochana skarpete. MOJA. UKOCHANA. SKARPETE. bo byla w niej dziura i mama dala ja pieskowi -_-" i on taki z niej szczesliwy (w koncu to byla piekna skarpeta) zabral ja na spacer i nie dal sobie jej wyjac z pyska. oczywiscie przy pierwszym drzewku zapomnial o niej i kto niosl skarpete? tak, maly :) bynajmniej nie w pysku ^^ piesek przypomnial sobie o niej juz na sciezce do naszego domu. pieknie.
ale wiecie jaka cudowna noc jest tutaj wlasnie? niebo czysciutkie, lekki wiaterek, miliony gwiadz i nikogo na ulicy... taka bloga cisza.. az musialam ja zniwelowac moim spiewem :) oczywiscie wszystko na czesc Pana. tak mi lekko, i tak cudownie... *wzdych* dziekuje Tatusiu, dziekuje Jezu... Ty juz wiesz za co...
jesli wszystko sie uda to w sobote przyjedzie tatus. zeby nie bylo niedomowien - dlugi tatus. moj najukochanszy przyjaciel z przyjaciol. oprocz dluuuuugiego gadania i przytulania mamy zamiar zrobic wszystkie te rzeczy, po ktorych dostaniemy od rodzicow: robimy iroka (tacie - sztuk jeden). robimy dreada (mi - sztuk jeden). przekluwamy sobie uszy (ja sztuk jeden, czwarty do kolekcji, tata jeszcze nie wie czy). szykujemy akcje wiadmosciowa na McSyf (sztuk tego jeszcze nie wiemy).
jest cudownie, wiecie? kocham wiosne.