17 maja 2006, 20:29
dwa lata przezylam bez koncertu KULTu. bo niestety stac mnie tylko na te juwenaliowe po 5 czy 7 zeta... chyba ze ktos ofiaruje mi nastepnym razem 3 dychy to sie i do WFFu wybiore...
a podroze tramwajem tez sa ciekawe... nie wsiedlismy do pierwszego ktory jechal na pola marsowe, bo za duzo ludzie i wladowalismy sie do nastepnego. nie dosc ze sie wlokl niemilosiernie to jeszcze w polowie drogi stanal w ogole, bo podobno w tym pierwszym (co to sie nie zmiescilismy) drzwi wylamali. wiec ruszyla wielka pielgrzymka studentow przez miasto tylko po to, zeby po przejsciu ok 500 metrow zobaczyc ruszajace od nowa tramwaje -_-" i znow sie trzeba bylo wpychac...
weszlismy rowno z "barankiem" bo wczesniej oczywiscie piwko poza polami :) spotkalismy tonie jak szla to toi-toi'a, a potem basze pod bungee (bandżi czy jak to sie tam pisze). jakis jej kolega skakal, wiec go filmowala hehe. no ale my wolelismy sie rzucic w pogo :)
co za kurz! az sie boje łudstoku. w sumie nie najgorszy pomysl mial jeden gosc co pogowal w masce gazowej :) swoja droga tlum tez ogromny (dziwne, w koncu KULT), wiec scisk niezly, ale nie ma to jak moj aniolek - przepchalismy sie sprawnie nieomal pod sama scene :) i jeszcze wzial mnie na barana - przez nieomal 2 godziny mialam idealny widok na Kazika i wszystko co sie dzialo dookola. kupe znajomych wyczailam dookola. kolbe (tego od urodzin gdzie kradli piwo) w samym srodku pogo - kto by sie spodziewal, i martyne i basze i tonie i jabola.. no nie bede wszystkich wymieniac, przeciez i tak ich nie znacie pewnie :) ale koncert git, postarali sie chopaki i grali troche za dlugo -_-" trzeba sie bylo zmyc kilka piosenek przed koncem bo bysmy na ostatni tramwaj nie zdazyli, a zylismy przez juwenalia u ani i lukasza, wiec trza bylo wziac pod uwage ze oni tez chca do domu wrocic.
do tramwaju wbilismy sie fartem... i glownie dzieki tlumowi, ktory nas poniosl... podroz tez byla conajmniej "ciekawa". przy takiej ilosci ludzi to tramwaj ledwo jechal, a ci jeszcze spiewac zaczeli, walic w sufit i rzucac rozne blyskotliwe teksty typu "wojtek, pusc bąka" -_-"
chcielismy wracac do domu pksem relacji warszwa-jelenia czy jakos tak o 2:20. ostatnim razem to spoznil sie ponad 40 minut, a nas zdazyli pogonic skini. tym razem, byslimy o 2:22 a autobusu ani widu. poczekalismy do trzeciej i zrezygnowalismy z dalszego czekania na rzecz pociagu (wiecie, jakie drogie sa pospieszne?!) o 4.05. no podroz w warunkach komfortowych to fakt, ale nie za taka cene! w zarowie wyladowalismy ok 5 nad ranem i zrezygnowalismy z tak pogietego pomyslu, jakim byl kolejny spacer do swidnicy. pospalismy wiec w poczekalni (podobno chrapie) i o 6:15 wreszcie do domku :) jak zasnelismy wpol do osmej, to wstalismy o 16...
no a teraz siedze troche rozlozona na czynniki pierwsze, bo z duzo spiewalam... gardlo mi wysiadlo, a z gardla przeszlo na nos.. i ogolnie sflaczala sie zrobilam... lipa, a tu uczyc sie trzeba... za tydzien pierwszy egzamin.