25 marca 2005, 21:03
ja zawsze najpierw oswajam... dlugo i mozolnie... a kiedy on juz sie oswoi i bedzie mnie potrzebowal i ja bede dla niego jedyna a on dla mnie jedynym na calym swiecie sposrod milionow innych wtedy... wtedy robie cos zeby to rozwalic. zawsze. a ich boli, czasem nawet zwijaja sie z bolu. a ja patrze na nich i mowie, ze mi przykro.
czasem zaluje, czasem nie. ich rany czasem sie goja, czasem nie.
a potem szukam nowego do oswajania...
jak przestac? jak oswoic go na dobre i nie podstawiac mu potem pulapek pod nogi? jak nie robic rzeczy, ktorych bede zalowac?
jak nie bac sie milosci?